13. WŁÓCZĘGA Z ZAGRODY


W rezydenci Alister tańczył z Solniczką wolną romantyczną, piosenkę. Ach, ta Solniczka. Najpierw Serwetnik, potem Bond, a teraz Alister.
Nagle do pokoju wpadł Winston i szybko zmienił płytę. W całej rezydencji rozniosły się kolędy Arki Noego. Alister i Solniczka przestali tańczyć, a Winston usiadł niedaleko kominka i zaczął zastanawiać się, kiedy Karel, Lara, Kurt, Zip i piesek Karela wrócą na święta, które się dawno skończyły, ale bohaterowie postanowili poczekać na resztę domowników i z nimi zasiąść do stołu. Winston trochę martwił się, że wszystko zdążyło wystygnąć, no ale znowu nie martwił się aż tak, żeby cokolwiek z tym zrobić.  

Nie minęło piętnaście minut, a do salonu wbiegli Lara, Kurtis, Zip i Karel i jego piesek. Kiedy wszyscy domownicy zobaczyli słodkiego psiaka pod pachą Karela, zaczęli bić brawo, tylko Zip poszedł szukać za oknem Britney. Szukał i krzyczał jej imię, a jego ryk roznosił się dosłownie wszędzie. Aż sąsiedzi wezwali policję. 

Lara była lekko zła na Zipa, który znalazł Britney i od razu poszedł nacieszyć się nią w przebieralni. Ryk był jeszcze głośniejszy, więc Croft bez wahania wpuściła policję.
— Ta dwójka zostaje oskarżona o zbyt namiętne śpiewanie kolęd.
— A pan? Nigdy nie śpiewał kolęd? — zapytał urażony Zip.
— Śpiewałem — odparł policjant, dumnie wypinając pierś.
— Więc wie pan, że na początku się fałszuje, prawda?
Wtedy policjant wyszedł, bo w sumie Zip miał rację. Początki zawsze są głośne i trudne, i trzeba się dopasować do melodii, ale jednocześnie początki zwykle są najfajniejsze i najbardziej emocjo…  I wtedy do pokoju wpadła...

Owca.

Owca ciągle robiła beee beee. Karel wyciągnął pistolet i wycelował w nią.
— Owce robą meee meee! — wykrzyknął i zastrzelił mięciutką białą owieczkę, która chyba jednak nie była owieczką.

Wtedy wpadła Agata jako obrończyni praw zwierząt.
— Zostaje pan oskarżony o zabijanie owiec.
Karel przez dłuższą chwile stał jak wryty.
— No co pan tak stoi? Idziemy!
— To nie była owca! Owce robią meee meee!
— I widzisz, co narobiłaś?! — krzyknęła Lara do Agaty, która nie wiedziała już co zrobić, bo faktycznie, może to nie była wcale owca? — Miley Cyrus męczy swoje psa. Idź się nią zajmij!
— Co?! — po słowie męczy Agata puściła Karela i pobiegła do domy Miley. Wtedy wpadła… 

[co chwilę coś/ktoś wpada. nie znacie innych słów?]) 
[… okej]. No to wtedy przyleciała… 
[to wcale nie jest wielka różnica —.— ]

Przyleciał sprzedawca dywanów. Na dywanie, oczywiście, przyleciał.
Czy ktoś tu zamawiał dywan?
Nie, ale może przyłączy się pan do naszej wigilijnej kolacji? zapytał Wintson kulturalnie. No bo skoro Bond, Sparrow, Toby i Karel mogli sobie przyjść, no to nie wypada nie zapraszać innych gości.
I wtedy odleciał. Dywan odleciał, nie Winston, chociaż Winston tez mógł, jednak to nie był dobry moment. W końcu Winston był martwy. Bo padł, ale żył. Padnięci nie odlatują, taka zasada.
— Wigilijna kolacja w Sylwestra!?  zapytał akwizytor, odlatując. I nagle wszystkich olśniło. Przecież faktycznie był Sylwester!

Wszyscy popijali drinki z palemką. Włączając w to Winstona, który był martwy, bo padł, ale żył i piło mu się całkiem nieźle. Drinków nie popijali tylko Zip i Britney, bo wciąż śpiewali kolędy, ale w sumie mogli nawet robić to głośno, no bo był Sylwester. Lara i Kurtis natomiast popijali drinki…

…w bibliotece. Alister wpadł. Ku smutkowi Winstona, Alister wpadł-nie-padł-więc-żył, więc mógł wpaść z wrzaskiem do biblioteki. Bo  w bibliotece pić ani jeść się nie powinno.
To co można robić w bibliotece? zapytała Croft.
Czytać. Siedzieć i czytać lub siedzieć i nie czytać, ale siedzieć przed biurkiem i patrzeć przed siebie.
A śpiewać kolędy? zaproponował Kurtis.
Kolędy śpiewać można tylko w przebieralni powiedział Alister, wychodząc, gdy Kurtis i Lara patrzyli po sobie.

No niestety przebieralnia była zajęta. Pomaszerowali więc do gabinetu Zipkęsa i zajrzeli mu do komputera, żeby wejść na forum na Naszej Klasie o nich. A jeden wątek na tam zwał się SEKS A OPOWIADANIA.
Nie wchodź tam ostrzegła Lara.
Czemu?
To jest pewnie o Naseksach.
A mi się wydaje, że to jest o miejscach, które mogą pełnić funkcję przebieralni.
No więc weszli, poszukali i znaleźli.
Jest… łózko, wanna, winda – to chyba z Dabel Fejt – prysznic, basen, dach – to chyba z Nabojów? Naboji?  czytała Lara na głos. Trent kiwał głową na znak, że się z tym nie zgadza.
Nuda  wciąż powtarzał. Nagle przerwał Larze wymienianie: A tu co pisze?
Gdzie?
No tu… Cro… Car… Crt… Cartofel.
Nie, Kurtisie, tu pisze Croft.
Zagroda? zapytał z niedowierzaniem.
Nie, Croft.
CZYLI ZAGRODA PO ANGIELSKIEMU! krzyknęła Mustelka z drugiego pokoju mocno zaskakująco.
No więc chodźmy śpiewać do zagrody! zaproponował uradowany Kurtis.
Lara uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie uciszona. To znaczy… eeee… ucieszona. Bo cicha niebyła. Cicha była noc. I święta. Ale tylko w Boże Narodzenie. A był Sylwester, więc nie.

Poszli.
I było dużo jęków.
Były krzyki. Stęki, westchnienia.
I było mleko. A to wszystko w zagrodzie, gdzie kolędy nuciły się same, ubrania walały się na podłodze, a ptaszki ćwierkały. Jeden nie ćwierkał. Nie umiał.

Larę obudziły ptaki. Te śpiewające ptaki, bo tamten nie umiał. Zobaczyła, że ma w pupie słomę. Szybko ją wyjęła i rozejrzała się zaciekawiona. Kurtisa nie było, bo pewnie wyszedł, wychodząc jak wszyscy w tym opowiadaniu. Lara postanowiła wziąć z niego przykład, ubrała się i wyszła.
Kiedy już doszła do Croft Manoru, zobaczyła, że chłopaki robią sobie grilla w ogrodzie… JEJ OGRODZIE. W ŚRODKU ZIMY. Będąc wściekłą, wściekła się jeszcze bardziej i pobiegła do nich. Kurtis ani reszta nie zauważyli jej. Całej jej w słomie. Dopiero zauważyli nie-ją w niej, jak usłyszeli z okna okrzyk Winstona.
— Uwaga, Włóczęga!!!
Dopiero Zip przyjrzał się lepiej i zauważył w słomie Croft całą czerwoną. Pewnie zmachała się przy bieganiu, choć wątpię. 
Czego wy kurde robicie z mojego ogrodu grilownię?! I ty… ty…
Bo robiliśmy w salonie, ale salon się spalił i musieliśmy robić w ogródku? — odpowiedział pytaniem Zip.
A właśnie, a jak ty  masz w ogóle na imię? zapytała Lara. Trochę późno, biorąc pod uwagę fakt, że znali się już kilka lat.
Zip wzruszył ramionami.
 Jak to nie wiesz?!
 No tak to. Po prostu Zip. Zipson. SuperUltraZip. Ewentualnie Rar, ale tak nie lubię.
Dobra, niech tak będzie. Ja jestem Lara odparła w końcu włóczęga, podając Zipowi całą umorusaną dłoń. Zip uścisnął dłoń. I wtedy zjawił się…

Rysio z klanu.
Bożenko, umyj rączki! powiedział i podszedł do Lary. — Co ty taka calutka umazana tutaj, tako o? — Polizał palec i spróbował zetrzeć jej błoto z policzka.
Kurtis stanął w obronie swojej ptaszyny. Wróć! To on był ptaszyną przecież, przepraszam za zmianę faktów.
Zostaw ją, ty…
Ty też umyj rączki! odparł nieco gniewnie Rysio.
Właśnie! krzyknął Alister przy grillu i szybko nawinął sobie kiełbasek do bułeczek, a potem polał keczupem i pobiegł obejrzeć powtórkę Mody Na Sukces. Zanim dobiegł do salonu, pojawił się Torn, Ridż, Massimo, Dikon, Sidżej, Nik, Eryk, Erik, Stefani i Bruk, którzy porwali Alistera do Los Angeles. Stefani chciała, żeby Alister był ich nowym modelem w domu mody Forester. Alisterowi z wrażenia wypadły wszystkie parówki z bułeczek na dywan, na co Winston przybiegł i przytulił wszystkie, mówiąc coś o OPAŻ.

Tymczasem w ogrodzie pojawił się Jack Sparrow.
Hej, wszy morskie! Do stu beczek wiagry, wróciłem z luku Dejwiego Dżonsa! Co to? Powiedział, pokazując palcem na porywanego przez Forresterów Alistera.
Alister ma tasiemca  odparł smutnie Bond. James Bond.
— No to go ratujmy, Pokładowy Jamesie Bondzie!
Jack natychmiast zebrał załogę dla Białego Koralika, a gdy wszyscy byli już na statku gotowi, by ruszyć na pomoc Alisterowi, usłyszeli krzyk pod statkiem.
— NIE UMYLIŚCIE RĄCZEK!!!
— Ty też nie! — zauważył Kurtis, sepleniąc, bo zajadając szaszłyka z grilla.
— Aaa! No to idę! I tak oto Rysio z Klanu wrócił do swojego Klanu.
Klanu Uchiha.

CDN